Siedząc w restowy dzień w barze na campie „ De Pakhuys”
staram się ogarnąć ostatnie przeżycia. Cztery dni wspinania pod rząd okazały się być całkiem dobrym pomysłem. Padło dość sporo łatwym baldów , poczynając od bardzo bardzo łatwych a kończąc na średnio łatwych.
Coraz pewniej czuję się w nowej skale i mogę spokojnie powiedzieć że rozwspin
zaczyna na mnie działać. Czego dowodem może być
na przykład przejście 7b+ w drugiej próbie. Bez niespodzianek
jeśli chodzi o ulubioną formacje wspinania. Tu, tak samo jak w Magic Wood znacznie lepiej idą mi męskie przystawki, niż kobiece pioniki i skradania. Dobrze sprawdzam się
w dachach i bardzo dużych przewieszeniach, być może będzie to moja nowa specjalność.
Co jeszcze się tu dzieje … ostatnio dołączył do naszej ekipy przyjaciel z Anglii. Dan nie tylko spełnia się na płaszczyźnie sportowej ale też kulinarnej, zapoznając nasze podniebienia z
pysznymi
brytyjskimi specjałami.
Dzikich zwierząt jeszcze nie widziałam, choć ostatnio wyskoczył mi pod nogi jakiś dziwny jeżozwierz czy coś takiego. Teraz się z tym chwale ale nie powiem żeby to
nie było w ogóle straszne, choć
chłopaki mówią że miałam szczęscie ;)
Wiecej informacji, filmik i zdjęcia na stronie www.abt2011.pl . Zapraszam do galerii Africa Boulder Trip ;))
Sylwia Buczek ( Salewa, buldering.pl)